SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Waldemar Dziki

Z Waldemarem Dzikim, wiceprezesem Polsatu, o zmianach w stacji rozmawia Robert Patoleta

Robert Patoleta: Tomasz Lis powiedział w jednym z wywiadów, że w Polsacie będzie pan czuwał nad "nadzorem produkcyjnym i obiegiem informacji". Co to oznacza?

Waldemar Dziki: W ramach zmian strukturalnych, które od kilku miesięcy mają miejsce w Telewizji Polsat, tworzymy dział zajmujący się zamówieniami programowymi i nadzorem produkcyjnym. Będziemy zajmować się poszukiwaniem nowych atrakcyjnych formatów i programów ich przygotowaniem, a następnie nadzorowaniem powstających audycji.

Piotr Fajks do czasu odejścia, skupiał najważniejsze decyzje dotyczące reklamy, produkcji i zakupów. Teraz postanowiono, że te funkcje zostaną rozłożone na kilka osób. Z czym to się wiąże?

Stacja Polsat rośnie, rozwija się, zatrudnia nowych pracowników. To co było do "ogarnięcia" przez jedną osobę, obecnie wymaga pracy zespołu. Pozycji polskich w naszym repertuarze jest coraz więcej, to powoduje konieczność wydzielenia struktury związanej z produkcją.

Dlaczego zdecydował się pan objąć to stanowisko?

Zawsze interesowałem się produkcją. Chcemy pozyskiwać z rynku nowe pomysły i  programy. Umożliwi to młodym autorom mającym pomysły na formaty telewizyjne łatwiejszy kontakt ze stacją. W codziennym trybie pracy często dzieje się tak, że na wiele takich spraw nie ma czasu. Będziemy chcieli też poświęcić pewien czas na przegląd rynku, poszukiwanie utalentowanych ludzi nie mających jeszcze szansy, aby złożyć propozycję. Rynek ma potencjał i nie jest dobrze zamykać się tylko w ramach znanych autorów, scenarzystów i firm. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do nowej strony internetowej: http://www.projektyprogramowe.polsat.com.pl/. Można tam znaleźć informacje w jaki sposób składać propozycje dla Telewizji Polsat.

Żadna z dużych telewizji do tej pory nie była zbyt otwarta na producentów zewnętrznych.
 
Chcemy dać szansę nowym producentom i młodym autorom. Na pewno znajdzie się coś ciekawego.

Na jakim poziomie są te propozycje?

Czasami zdarza się, że przychodzi ktoś, kto nie jest uznanym czy popularnym autorem na rynku mediów i przynosi propozycję, która jest bardzo interesująca.

Pan ma doświadczenie w pracy z młodymi…

W międzyczasie wyrosło nowe pokolenie, generacja, którą można zaprosić, żeby wzięła twórczy udział w życiu medialnym. Z drugiej strony rośnie pokolenie nowych odbiorców.

Pana pierwszą dużą produkcją było "Cudowne dziecko", kinowy hit lat 80, przed kilku laty wyprodukował pan nową wersję "W pustyni i w puszczy". Lubi pan pracować nad filmami dla dzieci i młodzieży?

To taka część kina i rozrywki, która ma ogromną szansę na rozwój w Polsce. Trudno jest nam konkurować z produkcjami amerykańskimi posiadającymi ogromne budżety i znanych aktorów. Jednak kino familijne rządzi się nieco innymi regułami. Film familijny wykonany w Polsce ma o wiele większe szanse na kontakt z publicznością kinową i telewizyjną niż film adresowany do widzów dorosłych. W tym gatunku widzę możliwości sprzedaży.

Dlaczego porzucił pan reżyserię na rzecz produkcji filmowej?

Dzięki temu, że zajmuję się produkcją, mogę brać udział w kreacji więcej niż jednego utworu. Zawsze byłem niecierpliwy, jeżeli chodzi o czas produkcji filmu czy serialu. Zawsze chciałem robić już coś innego, a tu trzeba było wykonywać pracę techniczną, obróbkę i postprodukcję. Będąc producentem, można mieć kontakt z kreacją, ale także pracować przy kilku projektach. To jest dla mnie najbardziej fascynujące w tym zajęciu.

Nie da się połączyć pracy reżysera z producentem?

Nie u nas. W Stanach Zjednoczonych rynek medialny, telewizyjny i filmowy jest rozwinięty. Producent jest autorem projektu, potem przychodzą fachowcy żeby go właściwie przygotować. Reżyser realizuje go jako twórca. W trakcie kręcenia nie zajmuje się już prowadzeniem produkcji. W Polsce jest to praktycznie niemożliwe. Nie mamy tak bardzo wyspecjalizowanych ekip i ludzi, którzy przejęliby od producenta odpowiedzialność za wytworzenie całości. Wtedy powstaje schizofreniczny układ, kiedy lewa półkula myśli o tym, że trzeba pilnować budżetu, a prawa chciałaby w tym czasie mieć 150 statystów więcej.

Dlaczego większość stacji telewizyjnych kupuje drogie licencje, a nie korzysta z naszych krajowych, równie dobrych, pomysłów?

Był taki czas, kiedy telewizje komercyjne w dużej części bazowały na formatach spoza kraju. Pamiętam, jak siedząc w hotelu w Republice Południowej Afryki zobaczyłem tamtejszy format teleturnieju "Milionerzy". Program był w innym języku, ale miał dokładnie taką samą scenografię i ten sam scenariusz co u nas. Widownia czasem szuka czegoś nowego, czegoś co pochodzi z zagranicy. Czasem szuka czegoś swojskiego. Te okresy układają się w cykle. Wśród dominacji amerykańskich filmów zaczyna pojawiać się kino europejskie i azjatyckie. Gusta się zmieniają. Widzowie wiedzą, co jest popularne na świecie. Potem następuje moment, kiedy to nie ma już waloru świeżości i wtedy wracamy do produkcji.

Czy młodzi ludzie mają być nowym targetem w który celuje Polsat?

Polsat jest stacją ogólnopolską. Nie możemy ograniczać się do żadnej grupy odbiorców. Dlatego chcemy zachować tę publiczność, którą mamy i mieć dla niej jak najszerszą ofertę. Ale nie możemy zapominać o tym, że w międzyczasie pojawiają się nowi widzowie. Chcemy, aby nasz program odbierany był przez publiczność młodą, dynamiczną, ludzi szukających swojego miejsca w życiu. To jest kolejna generacja wchodząca w dorosłe życie. Telewizja powinna rosnąć razem ze swoimi odbiorcami.

Na czym będzie polegała konsolidacja Polsatu, TV 4 i Telewizji Puls?

Problem polityki w skali makro to sprawa właścicieli i zarządu. To pytanie musi pan zadać zarządowi stacji.

Dołącz do dyskusji: Waldemar Dziki

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl