Urzędowy wstręt do internetu
Polskie urzędy przez internet nie załatwią niemal żadnej sprawy. Z raportu wynika, że w Unii gorzej jest tylko na Słowacji i na Łotwie - pisze "Polska".
Z najnowszych raportów wynika, że w Unii Europejskiej jesteśmy jednym z najbardziej zacofanych krajów, jeśli przyjrzeć się dostępności urzędów online. Gorsze są tylko Łotwa i Słowacja. Mimo że w ubiegłym roku na informatyzację państwo wydało ponad 3 mld zł (to blisko 20 proc. wartości całego rynku komputerowego w Polsce), ciągle z najdrobniejszą nawet sprawą trzeba iść do urzędu i cierpliwie odstać swoje w kolejce.
Urzędnicy nie radzą sobie z komputeryzacją instytucji i urzędów. Jasno pokazuje to raport firmy konsultingowej UBIK BC, doradzającej w branży informatycznej. Jej pracownicy przeanalizowali 170 przetargów na dostawę sprzętu i oprogramowania, ogłoszonych ostatnio przez państwowe instytucje.
Aż 88 proc. z nich zostało rozpisanych w sprzeczności z prawem o zamówieniach publicznych. Najczęściej specyfikacja warunków zamówienia faworyzowała jednego producenta. Tak było w Narodowym Funduszu Zdrowia, Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, ale też w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.
Największe przedsięwzięcia informatyczne, takie jak komputeryzacja ZUS czy budowa Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, kończyły się skandalami, a instytucje takie jak prokuratura czy sądy ciągle nie mają swoich sieci informatycznych.
Tymczasem już w połowie gospodarstw domowych jest komputer - a z internetu korzysta 14,5 mln osób. Od 2001 r. pięciokrotnie zwiększyła się wartość sprzedaży w internecie, a prawie 11 mln kont bankowych jest dostępnych w sieci.
Tak samo dzieje się na Zachodzie. Tylko że tam przez komputer można nie tylko kupić książkę czy przelać pieniądze, ale też wypełnić PIT, złożyć wniosek o paszport, prawo jazdy czy nawet oddać głos w wyborach. U nas to ciągle pieśń nieokreślonej przyszłości - ubolewa "Polska".
Dołącz do dyskusji: Urzędowy wstręt do internetu