Tomasz Lis: kierownictwo Polsatu podlegało brutalnym atakom
- To ciśnienie rosło, pod pokrywką było coraz więcej pary. Było widać, że ta pokrywka już fruwa nad tym garnkiem - powiedział Tomasz Lis w piątek na antenie TOK FM mówiąc o naciskach politycznych na Polsat.
Tomasz Lis odchodzi z Telewizji Polsat. W czwartek pod koniec swojego programu "Co z tą Polską?" pożegnał się z widzami. Wcześniej Lis został odsunięty od kierowania 'Wydarzeniami'. Decyzję tę zarząd Polsatu uzasadnił przyczynami ekonomicznymi, ale powszechnie mówi się, że stała za tym polityka.
- Chciałem dzisiaj podziękować. Jest taka zasada w telewizji. Wyrok wydają widzowie, głosując pilotami. Za te trzy lata wyroku dziękuję - powiedział na zakończenie ostatniego wydania programu "Co z tą Polską?" Tomasz Lis.
Następnie dziennikarz podziękował politykom, których co tydzień gościł w studiu, współtwórcom programu, a także zespołowi "Wydarzeń" za "dobrą robotę". - Dziękuję stacji Polsat, która przez kilkanaście miesięcy opierała się nieładnym, a czasem brutalnym politycznym naciskom - dodał Lis.
- Dziś ostatni raz zadałem pytanie "Co z ta Polską?". Za kilka tygodni to państwo muszą to pytanie sobie zadać - powiedział Lis i zaapelował do widzów o udział w wyborach. - To jest nasz kraj, to jest nasz przyszłość. Nasz los jest w naszych rękach. - podkreślił - Dobranoc i powodzenia! Państwu i Polsce! - dodał na koniec.
Lis w TOK FM
- Ciśnienie rosło, pod
pokrywą było coraz więcej pary: pan Zybertowicz, pani Kruk. Mówię o
ofertach czy żądaniach, które miały miejsce już kilkanaście
miesięcy temu. Nie chcę mówić o szczegółach, by nie zwiększać tego
ciśnienia. Jeśli będzie tak, że opadnie ono na skutek wyniku
wyborów, może będzie można coś więcej o tym powiedzieć - mówił w
piątek w radiu TOK FM o swoim odejściu z Polsatu Tomasz Lis. - Nie
mam pretensji do właściciela stacji. Nie chcę piętnować ofiary,
wolę piętnować kata - dodał.
Lis przyznał, że na początku, po tym, jak dowiedział się o odsunięciu go od "Wydarzeń", nie był pewny, czy powinien zrezygnować też z programu "Co z tą Polską?". - Zastanawiałem się nad tym, by program prowadzić do wyborów, ale - mówiąc językiem Jana Rokity - dla społeczeństwa byłoby to niezrozumiałe. Doszedłem do wniosku, że sytuacja za szybko się obecnie zmienia. Podejmując inną decyzję, przystawiałbym pieczęć i legalizowałbym to, co władza zrobiła - mówił dziennikarz.
Opowiadał, że decyzja szefów stacji była dla niego zupełnym zaskoczeniem: jeszcze dzień wcześniej wydawało się, że sytuacja zmierza w zupełnie odwrotnym kierunku. - Zabawne było to, że poprzedniego dnia sytuacja była taka, że skłoniła mnie do myślenia, że rozwój wypadków będzie dokładnie przeciwny. Były dwie rzeczy o które się starałem. Pierwsza to przepchnięcie umów związanych z nowym studiem: wszystko jest już prawie gotowe. Druga rzecz to grupa kilkudziesięciu osób, które dostały podwyżki i etaty. Ponieważ wszystko to zostało "klepnięte", pomyślałem sobie że to moment, gdy dostaniemy jakąś gwarancję stabilizacji, że nie będzie już większych ruchów kadrowych. Potem trzeba było wykonywać dramatyczne ruchy w drugą stronę, niszczyć umowy, żeby dziennikarze, którzy mieli do nas przejść, ale po tym dniu już nie chcieli, nie byli spaleni w swoich dotychczasowych redakcjach - mówił Lis.
Tomasz Lis jednocześnie skrytykował Telewizję Publiczną: - TVP dzień w dzień manipuluje i oszukuje miliony Polaków. To jest jasna i żałosna drwina z nas - mówił Lis. Zaapelował też, aby "nie dać się zwariować", choć "stawka w wyborcza jest ogromna". - Dzisiaj to jest flirtowanie z autorytaryzmem - ocenił Lis.
Wołek: Kluczowa była akcja wymierzona w
Krauzego
Zdaniem obecnych w studiu TOK FM komentatorów, polityczne powody
usunięcia Lisa są oczywiste. - W stosunku do Solorza były wyciągane
mniej lub bardzie poważne argumenty, elementy nacisku Tak historia
to nie przypadek, element większej całości - próba podporządkowamia
sobie wszystkiego, co się rusza, w tym mediów - mówił Tomasz
Wołek.
- Kluczowa chwila to akcja wymierzona w Krauzego. Władza dała wtedy do zrozumienia oligarchom, że żaden z nich nie jest bezpieczny - dodał.
- Solorz robił wrażenie, jakby próbował grać na kilku
fortepianach. Zatrudniał różnych ludzi i zdaje się, że dość
lojalnie próbował ich bronić. Tutaj coś musiało się stać, że pękło
- mówił z kolei Wiesław Władyka z "Polityki".
Dołącz do dyskusji: Tomasz Lis: kierownictwo Polsatu podlegało brutalnym atakom