SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Jaka przyszłość mediów?

Debata o przyszłości mediów publicznych: Sellin i Bierzyński

Przedstawiamy Państwu zapis  debaty w sprawie przyszłości mediów publicznych, jaka odbyła się ostatnio z inicjatywy "Gazety Polskiej".

Wzięli w niej udział minister Jarosław Sellin z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Jakub Bierzyński z zespołu ekspertów "Przejrzyste Media", przygotowującego projekt deregulacji rynku mediów.

Sellin: Na sprzedaż telewizji publicznej się nie godzę. Może się zdarzyć tak, że wszystkie stacje będą należeć do jednego właściciela albo będą nadawały to samo. Dlatego telewizja publiczna powinna istnieć.
Bierzyński:  Nie  trzeba  kupować krowy,  żeby  się  napić  mleka!  Cele  publiczne  może  realizować  również telewizja prywatna
 
O tym, czy telewizja publiczna jest nam jeszcze potrzebna

 
Jarosław  Sellin:  Prywatne  stacje  zaczęły powstawać  w Europie  w  latach  80.  I wtedy  dopiero  pojawiła  się dyskusja nad sensownością istnienia telewizji publicznej. 

Jakub Bierzyński: No właśnie, telewizje na początku były państwowe, a potem stopniowo zamierały. Wydaje mi się, że już się nie da utrzymać paternalistycznej roli państwa w tej sferze.

J.S.: Te  telewizje  nie  zamierały. Ograniczyły  swój  udział  w rynku,  bo  się pojawiła  konkurencja.  Ale  ciągle mają w wielu krajach silną pozycję, nawet rynkową, co być może nie jest szczęśliwe, bo na ogół odbywa się to kosztem  oferty  programowej.  Tak  się  też zresztą  dzieje  w Polsce.  Ale  jak  dotąd  żadne  państwo . ani w Unii
Europejskiej, ani w ogóle w naszym kręgu cywilizacyjnym . nie uznało, że media publiczne są niepotrzebne. 

J.B.: Najpierw powinniśmy określić, jakie cele ma spełniać telewizja publiczna, bo do tej pory to nie zostało zdefiniowane. 

J.S.: Ależ misja polskiej telewizji publicznej została zdefiniowana bardzo szczegółowo w ustawie o radiofonii  i telewizji z .92 roku! I w bardzo wielu punktach to są bardzo piękne sformułowania. 

J.B.: No właśnie! To nie działa!

J.S.: Bo rzecz nie w napisaniu pięknego tekstu, tylko w jego egzekucji.
 
O sprzedaży telewizji
 
J.B.:  Czy zadań  telewizji  publicznej  nie  mógłby  spełniać  inny  podmiot?  Takie  postawienie  sprawy  otwiera drzwi do sprzedaży telewizji publicznej. 

J.S.: Na sprzedaż się nie godzę. Może się przecież zdarzyć tak, że wszystkie stacje będą należeć do jednego właściciela  albo  będą nadawały  to  samo.  Taką  sytuację może  wymusić  rynek.  Dlatego  telewizja  publiczna powinna istnieć.

J.B.:  Nie  trzeba  kupować krowy,  żeby  się  napić mleka!  Cele  publiczne  może  realizować  również  telewizja  prywatna. 

J.S.: Moje doświadczenie z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dowodzi, że  właściciel mediów prywatnych prędzej  czy  później  robi  program  taki,  jaki  wymusza  rynek.  Przy  odnawianiu  koncesji,  która  miała  pewne  zobowiązania  programowe,  wywalcza  liberalizację  programu.  Bardzo  sobie  cenię,  że  jeden  z największych  nadawców  prywatnych  uruchomił  najlepszy  program  informacyjno-publicystyczny  w Polsce  .  TVN  24.  Tak  samo  cieszą  mnie  stacje  radiowe  .  informacyjna  i z muzyką klasyczną . TOK FM i RMF Classic. Tylko  że  w pewnym sensie są to kaprysy nadawców.

J.B.: Żadne kaprysy, tylko dobrze zbilansowane przedsiębiorstwa, które zarabiają na siebie.

J.S.:  Ale w pewnym momencie właściciele  mogą  stwierdzić,  że  już  przestały się opłacać  i zmienią  profil programowy. Jaką  mamy  gwarancję,  że  nadal  będzie  istnieć  w mediach  elektronicznych  debata  publiczna,  wysoka kultura, edukacja? 

J.B.: Bardziej bym się bał tego, że do władzy w telewizji publicznej dorwie się jakiś szalony polityk niż tego, że  przedsiębiorstwo  zacznie  działać wbrew własnym  interesom.
 Rynek  ma  swoje  prawa  i jeżeli  ktoś zamknie TVN 24, to powstanie inny kanał informacyjny, bo będzie na niego zapotrzebowanie. 

J.S.:  Realizowanie  misji  publicznej  bez  publicznych  stacji  wywoła  chaos  u odbiorców.  Bo  mieliby  np. w telewizji  prywatnej  jakiś kolejny głupawy  reality  show  i koncert  muzyki  pop,  a między  to  .  wetknięty doskonały film dokumentalny o wybitnym twórcy kultury.

J.B.: Telewizja  publiczna  nie  jest  w stanie  nic  ludziom  narzucić wbrew  ich  woli,  bo  oni  i tak wezmą  pilota i przełączą na .Ciao, Darwin!.. Powinna być opcją dla tych, którzy są zainteresowani wyższą kulturą, a nie tubą do kształtowania gustów wbrew woli widzów. 

J.S.:  Nie odpowiedział pan na moje pytanie . co zrobić z nieuchronnym procesem odchodzenia od kanałów uniwersalnych na rzecz tematycznych? 

J.B.:  Powinien  istnieć kanał  publiczny  jako  .zawór  bezpieczeństwa.. Np. gdy wszyscy odmówią  realizacji programów  edukacyjnych,  bo  się  na  nich  nie  da  zarobić,  ostatnią  deską  ratunku  będzie  publiczny  kanał edukacyjny. 

J.S.: Czyli w połowie naszej rozmowy okazuje się, że telewizja publiczna ma istnieć, tylko nie wiadomo, czy jeden kanał, czy dwa, czy jeden uniwersalny i kilka tematycznych...

J.B.: Wyobrażam sobie jeden kanał będący opcją dla kanałów komercyjnych i szereg kanałów tematycznych, na przykład edukacyjnych. 
 
O Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji
 
J.S.: W każdym kraju jest regulator rynku mediów elektronicznych. Jego rola w dużej mierze polega na tym, żeby oddzielić świat polityki, zwłaszcza partyjnej, od świata mediów, zwłaszcza publicznych, żeby mogły pełnić swoją misję, a nie realizować zadania polityczne czy partyjne, co często w ostatnich latach w Polsce się zdarzało.
Taki regulator powinien w Polsce być, pytanie . jaki. W ubiegłym roku zgłosiłem  do  rady  nadzorczej  TVP  trzy  osoby  rekomendowane  przez  stowarzyszenia
twórcze,  biznesowe  i dziennikarskie.  I okazało  się,  że  oni  najlepiej  rozumieją,  na  czym  powinna  polegać  telewizja  publiczna.  Z tego  wniosek,  że  takim  stowarzyszeniom  trzeba  oddać  władzę  rekomendowania kandydatów.  Poza  tym  zmniejszmy  Krajową Radę.  Po  co  tam  dziewięciu  członków? Wystarczy  trzech:  jeden wyłaniany przez sejm, jeden przez senat, jeden przez prezydenta. 

J.B.: Absolutnie się nie zgadzam. Takie myślenie powtarza schemat: system jest dobry, tylko trzeba dać ludzi, którzy będą funkcjonowali lepiej.

J.S.: Nie powiedziałem, że system jest dobry! Potrzebujemy radykalnej zmiany systemu. Telewizja publiczna nie powinna być spółką prawa handlowego, tylko instytucją wyższej użyteczności publicznej. Zarząd powinien być  prosty,  najlepiej  jednoosobowy,  kadencyjny,  z wyraźnie  sformułowaną  odpowiedzialnością. Jeśli  by  nie
realizował powierzonych zadań, można by go odwołać.
 
J.B.:  Ale  dopóki  mamy  telewizję  publiczną  uzależnioną  od  rządu,  to  zawsze  będzie  ona  jego  tubą propagandową. Żadnej telewizji publicznej nie udało się jeszcze tego uniknąć, nawet BBC. 

J.S.: Idealnego modelu nie ma, ale można się do niego zbliżać. I na pewno nie jest tak, że BBC albo telewizja publiczna  w Niemczech  czy  nawet we  Francji  są  służalcze  wobec  rządzącej  partii.  W Wielkiej  Brytanii  szefa korporacji  BBC mianuje minister.  Ale  nikomu  by  tam  do  głowy  nie  przyszło,  żeby  został nim kolega z ławy parlamentarnej czy z rządu . każdy wie, że trzeba szukać ludzi, którzy na mediach zęby zjedli i są w tym świecie powszechnie  szanowani.  To  jest  bardziej  kwestia  kultury  politycznej  niż  ustroju.  U nas  być może  trzeba sformułować takie przepisy prawne, które by odebrały politykom możliwość wpływania na media, żeby nie byli tak aktywni przy mianowaniu władz telewizji. Poza tym Krajowej Radzie bądź jej następcy trzeba pozwolić na ustalanie, co w danym czasie oznacza misję.

J.B.:  Cytuje  pan  nasz  program!  To  jest  dokładnie  to!  Misję  publiczną  należy  zdefiniować  przez  budżet  tej misji...

J.S.: Każdego roku.

J.B.: Tak jest. Uchwalać budżet, po czym prowadzić jawną debatę na temat podziału pieniędzy. Mówić . OK, w tym roku wydajemy tyle i tyle na edukację, tyle na programy religijne, tyle na teatr, tyle na kino.  Polacy  wiedzą,  ile  pieniędzy w budżecie  państwa  przeznacza  się  na  drogi,  opiekę  społeczną,  emerytury, dopłaty do hut czy kopalni, a nie wiedzą, ile się przeznacza na programy religijne, edukacyjne. Dlaczego nie mają prawa podejmować decyzji w tym zakresie?
 
O tym, po co nam abonament
 
J.B.: Koszt produkcji jednego pełnometrażowego filmu w Polsce to ok.  2,5 mln zł. A telewizja publiczna zbiera w ciągu roku 500 mln zł z abonamentu. To jest tak nieprawdopodobna suma,  że  można  by  za  nią wyprodukować  100  filmów  rocznie!  I wystarczyłoby  jeszcze  na  wypełnienie  trzech kanałów telewizyjnych absolutnie świeżymi produkcjami. Bo stacje prywatne produkują godzinę programu za 10 tys. zł Tylko że abonament przepada w gigantycznym tyglu niesprawnej telewizji publicznej. 

J.S.:  Dzięki  tym  500  milionom  złotych  po  pierwsze  ta  telewizja  istnieje,  po  drugie  robi  szereg  programów, a w ramach tych programów . wiele wartościowych audycji. Zawsze oczywiście można powiedzieć: mogłoby ich być  jeszcze  więcej, na wyższym  poziomie,  debata  publiczna  mogłaby  być  bardziej  wolna,  nie  uzależniona  od
opcji politycznej kierownictwa telewizji. Mogłoby być więcej kultury wysokiej i edukacji. Ale nie można mówić, że te pieniądze są całkowicie marnotrawione.
 
 J.B.: Całkowicie to nie. W dziewięćdziesięciu procentach. Gdzie są te filmy, gdzie nowe programy? Właśnie dlatego znaczna część widzów nie płaci abonamentu . uważa, że te pieniądze są marnotrawione. Telewizja sama tu  sobie  zresztą trochę nadmuchała w kaszę. Bo każdy rozsądny prezes powinien wyświetlić przed programem planszę, która by informowała, że ten program jest sponsorowany z abonamentu. 

J.S.:  Ja  też  chciałbym,  aby  abonament  związywał  odbiorcę z nadawcą.  Jestem  za  jego  utrzymaniem,  bo przygotowuje ludzi do tego, że być może kiedyś takie umowy trzeba będzie zawierać z kilkoma, kilkunastoma, a może kilkudziesięcioma podmiotami. Moim zdaniem ludzie nie widzą teraz konieczności płacenia tej daniny, bo nikt ich do tego nie zmusza. Prawo jest tak dziurawe, że niepłacenie abonamentu nie grozi żadnymi sankcjami.

J.B.: A może należałoby ludzi do płacenia przekonać? Żeby dostrzegli w tym sens? 

J.S.:  Zgadzam się.  Ale  jeśli  pan  zapyta  przeciętnych  Kowalskich,  czy  należy  z ich  podatków  utrzymywać Muzeum Narodowe albo teatr, to pewnie wielu powie, że nie, bo nigdy tam nie chodzą. 

J.B.:  Nigdy  nie  postulowaliśmy sprzedaży wszystkich kanałów  telewizji  publicznej.  Chcemy  sprzedać Jedynkę. Dlaczego? Bo naszym zdaniem jest to rozsądniejszy sposób finansowania misji publicznej niż zbieranie abonamentu.

J.S.: Ze sprzedaży będą duże pieniądze. Raz. A co potem? 

J.B.:  Nie mówię  o wydawaniu  tej  kwoty. Same  odsetki  bankowe mogłyby zrównoważyć abonament.  Prezes Dworak mówi,  że  seriale  produkowane  przez  telewizję muszą być  finansowane  częściowo  z abonamentu. .Wiadomości.  i skoki  Adama  Małysza też.  Dlaczego?  Mało  to  firm  zapłaciłoby  za  reklamę  przy  tej  okazji?
Proszę spojrzeć na polskie kino: po kryzysie, moim zdaniem nie finansowym, tylko twórczym, nadchodzi młode pokolenie.  I pieniądze  się  znajdują,  filmy  są kręcone,  jest  parę  wybitnych.  To,  co  my  chcemy  zrobić,  to zintensyfikować tę produkcję. 
Mamy  dorosłe  społeczeństwo  rozsądnych  ludzi,  które  chce  wspierać  rozwój  kultury.  I 60  procent  tego społeczeństwa opowiada się za sprzedażą Jedynki, a jednocześnie chętnie płaciłoby abonament, gdyby wiedziało, że  z ich  pieniędzy  finansuje  się wartościowe produkcje. A debata publiczna jest przesiąknięta myślą, że ludzie z natury są głupi i należy ich wychować do wyższych wartości, i to jest rola państwa. 

J.S.: Tak lub inaczej określana forma płatności na rzecz mediów publicznych jest standardem w Europie i nie jesteśmy  tutaj  wyjątkiem.  W Wielkiej  Brytanii,  w Niemczech  to  jest  200-220  euro  rocznie,  u nas  .  43  euro. Nasze regulacje są inne, bo jesteśmy uboższym społeczeństwem.  Pomysł, by finansować telewizję publiczną z budżetu też nie jest dobry. Może się przecież zdarzyć, że pojawi się premier który zagrozi: . jeśli wy, telewizja, nie będziecie posłuszni, dostaniecie mniej pieniędzy.  

J.B.: Państwo nie powinno sięgać do kieszeni obywatela, jeśli to nie jest konieczne. Argument za sprzedażą Jedynki  jest  jeszcze  taki,  że  telewizja  niedługo  straci  na  wartości.  Po  prostu  dłużej  już  nie  utrzyma  tak dominującej  pozycji  na  rynku:  albo  zacznie  realizować misję  publiczną kosztem komercji i straci oglądalność,
albo pogorszy się jakość programu na rzecz komercji. Widownia już się rozprasza na drobne kanały tematyczne i niedługo nie będzie czego sprzedawać.
 
O tym, komu pozwolić na emisję reklam
 
J.S.:  Od  paskudnego  hasła. Tyle  misji,  ile  abonamentu,  trzeba  odejść  radykalnie.  W telewizji  publicznej
powinny być wyłącznie  programy  realizujące  jej  misję.  Wyłącznie.  A do  tego  można  dojść  poprzez  solidne
finansowanie  publiczne  i ograniczenie,  a z czasem,  kiedy  będziemy  bogatszym  społeczeństwem, likwidację
prawa do emisji reklam. Bo ono zawsze rodzi pokusę komercjalizacji programu. 

J.B.: Gdy telewizja publiczna będzie mogła nadawać tylko program, który realizuje jej misję, problem reklam zniknie sam. Nie trzeba będzie uchwalać żadnej ustawy . po prostu drastycznie spadnie jej oglądalność. A jak spadnie oglądalność, to spadnie też wartość czasu reklamowego.  Ograniczenie  prawa  do  reklamy  telewizji  publicznej  jest  absolutnie  nieuprawnioną  redystrybucją  środków z kieszeni  obywateli  do  właścicieli  telewizji  prywatnych.  Rynek  telewizyjny w Polsce  jest  teraz  podzielony  na
trzy podmioty: Polsat, który kontroluje dwa kanały Polsatu, Platformę Cyfrową, TV 4 i sprzedaje czas reklamowy TV Puls; drugi podmiot to ITI, który kontroluje TVN, Siódemkę i tematyczne kanały TVN. Trzeci podmiot to telewizja publiczna. Inni gracze się nie liczą, stanowią w sumie mniej niż 10 procent rynku reklam. Skoro na tym
rynku  nie  ma  deregulacji  ani  wolnej  gry,  wszystkie  trzy  podmioty  mają  bardzo  wysokie  przychody.  Wynik finansowy telewizji publicznej wyłącznie dlatego jest bardzo słaby, że marnotrawi pieniądze. 

J.S.: Nie mówiłem o likwidacji prawa do emisji reklam, tylko o jego ograniczeniu, które można sobie różnie wyobrazić.

J.B.:  Każde  ograniczenie  skutkuje  dokładnie  tym  samym  .  cena  idzie  w  górę.  Dochodowość  telewizji prywatnych wzrośnie. Znowu kosztem obywateli. Dlaczego tak ma być?  

J.S.: Ta gra nie ograniczy się tylko do dwóch podmiotów. Od przystąpienia do UE w Polsce mogą powstawać media  tworzone  przez  kapitał wywodzący  się  z 24  unijnych  innych  krajów,  a do  50  czy  do  49  procent  nawet przez kapitał pozaeuropejski. 

J.B.: To nie jest tak, że wejście do UE powoduje automatycznie wolny rynek. To nie jest kwestia finansów, kapitału, tylko liczby dostępnych częstotliwości. Bo więcej ich nie ma i koniec...

J.S.: Dzisiaj tak. 

J.B.: I dlatego zamiast rynku pluralistycznego mamy rynek komercyjnego duopolu: dwa podmioty podzieliły ogromną  cześć  rynku  między  siebie.  Jest  w tym  ogromna  .zasługa.  Krajowej  Rady.  Bo  po  pierwsze  .  nie wpuściła  kapitału  zagranicznego,  który  mógłby  z nimi  konkurować,  a po  drugie  .  ograniczyła  liczbę częstotliwości.

J.S.: To wynikało z ustawy. Lecz oprócz liberalizacji kapitału jest inny problem. Od roku 2014 musimy przejść ostatecznie  na  technologię  cyfrową. Zwykła  antena  będzie  mogła  odbierać  wtedy  nie  trzy  programy ogólnopolskie,  tylko  30.  Jak  ma  się  w tym  wszystkim  odnaleźć  telewizja  publiczna?  Moim  zdaniem  przez tworzenie kanałów tematycznych.

J.B.: Absolutnie, zgadzam się!
 
Prowadzili
Karolina Wichowska
Tomasz Sakiewicz
 
JAKUB BIERZYŃSKI jest dyrektorem Domu Medialnego OMD. Pracował w zespole ekspertów Jana Rokity, który opracował projekt sprzedaży Programu Pierwszego TVP.
 
JAROSŁAW SELLIN w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji zasiada od  1999  r.  W latach  1998-99 był rzecznikiem rządu Jerzego Buzka. Wcześniej pracował jako dziennikarz, m.in. w Polsacie i TVP.

Dołącz do dyskusji: Jaka przyszłość mediów?

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl